Wpatrywałam się w śpiącego Chrisa. Tabletki na uspokojenie
zaczęły na szczęście działać. Lekarz z karetki, która przyjechała na wezwanie
sąsiadki Iri powiedział, że prawdopodobnie widok martwego ciała mojej
przyjaciółki spowodował u niego szok. Wyszłam z pokoju mojego brata cicho
zamykając drzwi. Skierowałam się w stronę kuchni, gdzie był Harry. Siedział z
kubkiem herbaty w dłoniach i tępo wpatrywał się w ścianę naprzeciwko.
- Policja nic nie znalazła, prawda? – Szepnęłam.
Pokręcił głową.
- Myślisz, że powinniśmy tam iść?- Spojrzał na mnie. – Do domu
Irminy –wyjaśnił.
Przełknęłam ślinę. Westchnęłam i usiadłam na krzesełku obok
Hazzy. W moich oczach po raz kolejny pojawiły się łzy.
- Myślę, że tak –
odpowiedziałam. – Jej rodzice już przyjechali, zjechała się cała rodzina. Muszę
tylko zadzwonić po opiekunkę Chrisa.
Skinął głową. Obydwoje wyglądaliśmy, jakby zeszło z nas
życie. Jakby cząstka z nas obumarła. Bo w pewnym sensie tak było. Irmina była
dla mnie jak siostra. Nikt mnie nie rozumiał, jak ona. Nikt nie stał za mną
murem, nie troszczył się tak o mnie, jak robiła to moja przyjaciółka. Teraz już
nigdy nie usłyszę jej głosu, nie zobaczę perfekcyjnego uśmiechu, bliskiej mi
twarzy. Nigdy już nie będę mogła dzielić się z nią moimi przeżyciami. Nikt już
nie zadzwoni do mnie późną nocą. Straciłam ją na zawsze. Odeszła, nie ma już
mojej upartej, dociekliwej Irminy.
- Harry, proszę, powiedz mi, że wszystko będzie dobrze – wybuchnę
łam głośnym płaczem.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach strumieniami.
Poczułam silne ramiona oplatające mnie w mocnym uścisku. Styles pocałował mnie
w czoło i zaczął gładzić delikatnym ruchem dłoni moje plecy.
- Wszystko będzie dobrze – szepnął.
Wypowiedział te słowa bez pewności w głosie. Nie dziwiłam
się, bo jak ma być ich pewny, skoro ktoś popełnił brutalne morderstwo na
naszej przyjaciółce?
*
Ubrana w czarną sukienkę, bez makijażu, z nieuczesanymi
włosami stałam na ambonie, podpierając
się jej, by nie upaść. Ludzie zgromadzeni w kościele swój wzrok skupili na
mnie. Jedynie rodzice mojej przyjaciółki tępo wpatrywali się w wystawioną na
środku trumnę z jej ciałem. Odchrząknęłam nerwowo spuszczając wzrok z ich
twarzy przepełnionych bólem. Winiłam siebie za to, co przytrafiło się Irminie.
Przecież to mogły być porachunki związane z moją osobą, ktoś w
ten sposób mógł zemścić się na mnie. Tylko dlaczego postanowił ukarać Irminę?
Osobę nie zamieszaną w te brudne interesy. Dlaczego? Oblizałam usta i poczułam
słoną ciecz na języku. Zgromadzeni dalej wpatrywali się we mnie, a ja nie
mogłam wymówić najmniejszego słowa. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Przepraszam, nie mogę! – Krzyknęłam. – Nie chcę się z nią
żegnać!- Mój krzyk przerodził się w szloch. Zaczęłam biec w stronę wyjścia.
Ktoś jednak uniemożliwił mi wyjście ze świątyni. Spojrzałam w górę, by móc
dostrzec twarz tego, kto właśnie przytulał mnie do siebie.
- Justin?- wyjąkałam.
Patrzył na mnie ze współczuciem. Na jego twarzy pojawił się
pokrzepiający uśmiech, a on sam mocniej przycisnął moje ciało do swojego. Brąz
jego tęczówek uspokajał mnie. Działał na mnie lepiej, niż tabletki. Wtuliłam się w niego. Potrzebowałam wsparcia, a on w tej chwili mi
je dawał. – Chcę stąd wyjść – wyszeptałam.
Skinął głową i wyprowadził mnie na zewnątrz, lekko
podtrzymując. Odsunęłam się od niego. Dopiero teraz mogłam zauważyć, że
jest ubrany w czarny, dopasowany do jego figury garnitur. Jego włosy nie były w
nieładzie, jak ostatnim razem, tylko lekko ułożone na żel. Wzrok miał mętny, zmartwiony.
Nie dostrzegłam w nim tej charakterystycznej iskry. Dlaczego tu był?
-Zabierz mnie gdzieś, byleby daleko od tego – zwróciłam wzrok
w jego stronę. Ułożył swą prawą dłoń na moim policzku, a moje oczy przymknęły
się automatycznie. Objął mnie ramieniem i zaczął powoli kierować się w stronę
kościelnego parkingu.
- Zostaw ją! Erin, wracaj! – Usłyszeliśmy za sobą krzyk
Stylesa. Zatrzymałam się, co spowodowało, że to samo zrobił Justin. Jego
mięśnie automatycznie się napięły. Poczułam to.
- Nie chce tam wracać – wytłumaczyłam.
Harry jednak nie zwracał na mnie uwagi. Mierzył się wzrokiem
z Justinem. Wyglądali, jakby zaraz mieli zamiar skoczyć sobie do gardeł.
- Powiedziałem, żebyś ją puścił, Bieber– syknął.
Jego głos wypełniał jad. Na jego twarzy malowała się złość.
Był cały czerwony. Justin zrobił krok w przód. Złapałam go pośpiesznie za rękę.
Nie wiedziałam do czego był zdolny w tej chwili.
- Pilnuj się, Styles. Wiem z kim się zadajesz – splunął.
Czy oni się znają?
- Erin, nie idź z nim. Zostań – powiedział, patrząc na mnie. Przegryzłam dolną wargę ze
zdenerwowania. – Zostań ze mną.
Westchnęłam. Wzmocniłam uścisk dłoni Justina i odwróciłam
się plecami do mojego przyjaciela.
- Nie mogę – wyszeptałam.
Wiedziałam, że go zawiodłam. Widziałam ten tryumfujący
uśmiech na ustach brązowookiego. W tamtym momencie musiałam wybrać
Justina. Potrzebowałam go.
- Jesteś głodna? – głowa Justina wyłoniła się zza drzwi
kuchennych. Zmieszana pokiwałam lekko
głową.
Uśmiechnął się do mnie i schował się ponownie w kuchni. Wypuściłam
powietrze z ust. Czułam się spięta wiedząc, że właśnie siedzę w jego salonie,
na jego kanapie.
Rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Dom z zewnątrz wyglądał pięknie, kiedy stanęliśmy na jego
podjeździe, ale jeszcze piękniej wyglądał wewnątrz. Wszystko było dobrane
kolorystycznie. Ściany salonu były w kolorze jasnego fioletu, wymieszanego z
jasnokremowym. Czerwona kanapa i dwa fotele, naprzeciw niej, otaczały szklany
stół, co dodawało szyku całemu wnętrzu, drewniane meble nadawały mu trochę
oldschoolowego wyglądu i świeżości. Czułam się tu trochę jak w ekskluzywnej
kawiarni. Wnętrze było tak idealnie umeblowane, a fakt, że należało do faceta,
był fascynujący.
- Zrobiłem ci tosty, lubisz? – Jego ochrypły głos spowodował
ciarki na mojej skórze.
- Tak. Dziękuję – wzięłam od niego talerz z trzema tostami i
uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił mój gest i usiadł naprzeciwko mnie, na
jednym z foteli.
- Dlaczego przyszedłeś na pogrzeb? – Spytałam.
Nerwowo wplótł palce w swoje włosy.
- Wiedziałem, że to nie będzie najlepszy pomysł.
Zdecydowałem się przyjść po tym, jak dostałem od ciebie wiadomość . Poza tym
miałem okazję, by cię zobaczyć – podrapał się po głowie z zakłopotaniem.
Wyglądał słodko, kiedy czuł się niezręcznie.
- Mam nadzieję, że będziesz miał lepsze okazję do zobaczenia
mnie, niż pogrzeb mojej przyjaciółki – westchnęłam.
Przymknęłam oczy na myśl, że pewnie już ją pochowali.
- Przepraszam – mruknął.
- Nie, to ja przepraszam. Po prostu nie mogę uwierzyć w to,
co się stało – westchnęłam.
- W porządku.
Wstał z fotela i usiadł obok mnie na kanapie.
- Wiesz co jest najgorsze?
Skinął na mnie wzrokiem oczekując dalszej odpowiedzi.
Wpatrywał się wprost w moje oczy, w których znów gromadziły się łzy.
- Ona zginęła przeze mnie. Zamordowali ją, rozumiesz? Zabili
ją, Justin – wyszlochałam.
Przyciągnął mnie do siebie. Oparłam głowę o jego ramię.
Szatyn pocałował mnie lekko w czoło. Nie broniłam się. W tym momencie czułam
się z nim bezpiecznie. Może był mordercą, ale w jakiś sposób mi pomagał. Nie
dał mnie wtedy zabić. Zawdzięczam mu życie. Nie mogę obawiać się przecież
osoby, która staje w mojej obronie, prawda?
- Cii, już dobrze. Jestem z tobą, Aniele – głaskał mnie po
włosach, bym się uspokoiła.
- Dowiem się kto to zrobił – wysyczałam. – Tym bardziej, że
zostawił znak.
- Znak?
- Na dłoni Irminy, wyryty nożem. Odwrócona literka J
zakreślona w kółko – wytłumaczyłam.
- Że co?! – Justin wstał nerwowo z kanapy.
Zaczął chodzić z jednego kąta pokoju, do drugiego.
Zmarszczyłam brwi.
- Coś nie tak?
Zatrzymał się i z powrotem usiadł obok mnie.
- Nie, po prostu jestem w szoku. Myślisz, że to ma związek z
tobą?
Zaskoczona jego pytaniem lekko kiwnęłam głową.
- Myślę, że tak – przymknęłam oczy. – Tylko skąd ty o tym
wiesz? – mój wzrok powędrował w jego kierunku. Przegryzłam dolną wargę ze
zdenerwowania, kiedy zauważyłam, że się we mnie wpatruje.
- O czym? O tym, że jesteś handlarką i pracujesz dla
Clintona? – Zszokowana otworzyłam usta.
On wiedział o mnie więcej, niż ktokolwiek inny. Czy ma coś
wspólnego z tym wszystkim? A może Garry go na mnie nasłał?
- On cię na mnie nasłał?
Wybuchnął śmiechem. Tak, Bieber. Oczywiście. Perfekcyjny moment
do wyśmiania mnie.
- Nigdy nie zdecydowałbym się pracować dla tego szmaciarza –
uniósł ręce w geście obronnym, kiedy zauważył mój wzrok. - Nie obrażając ciebie,
oczywiście – nadal się śmiał.
- Tym razem ci podaruje, Bieber – rzuciłam z lekkim
uśmiechem.
- Oh, następnym razem skopiesz mi tyłek? – Poruszył zabawnie
brwiami. – Wybacz, że nie będę protestował.
Z mojej krtani wydobył się śmiech, który natychmiastowo
zdusiłam. To nie był odpowiedni moment zwarzywszy na sytuację.
- Nie przestawaj, Aniele. Twoja przyjaciółka nie chciałaby, byś
przez nią była smutna – lekko uniósł palcem wskazującym mój podbródek.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Lubiłam, kiedy się tak do
mnie zwracał. To sprawiało, że czułam się wyjątkowo. Miał rację. Irmina nie
chciałaby bym płakała z jej powodu. Zawsze mówiła, bym się uśmiechała,
nieważne, co mnie spotka.
„Beep Beep”
Posłałam Justinowi przepraszający wzrok i wyjęłam swoją
komórkę z niewielkiej torebki. Zupełnie zapomniałam, że cały czas miałam ją
przewieszoną przez ramię.
„ Gdzie jesteś? Wracaj, martwię się. Harry”
- Justin? – Zaczęłam niepewnie. Ulokował swój hipnotyzujący
wzrok na mojej twarzy. –Mogę u ciebie zostać dziś na noc?
Perspektywa anonima.
Cholera jasna. Jestem w dupie. Ona nie może się o tym
dowiedzieć. Nie mogę pozwolić na to, by odkryła prawdę. Cholera. Moje palce
wystukały numer na klawiaturze telefonu.
- Mamy problem – skronie
pulsowały mi ze złości, a ręce same zaciskały się w pięści.
- Jaki znowu problem? – Moje
wargi zaczęły się zaciskać, jakby nie chciały mu przekazać tych słów. – Ona może
mnie zdemaskować.
- Zrób lepiej tak, by niczego się nie dowiedziała. W
przeciwnym razie…
- Wiem! – Krzyk wydobył się z mojego gardła. Po chwili dało
się słyszeć odgłos przerwanego połączenia. Kurwa mać!
_____________________________________________________
Jest i czwarty rozdział! Co powiecie na to, że Justin i Harry się znają? A jakie macie zdanie na temat perspektywy anonima? Kto może nim być? Ktoś z dotychczasowych bohaterów, czy ktoś inny?
Dziękuję komentującym i za dużą liczbę wyświetleń bloga <3 Cieszę się, kiedy mogę przeczytać wasze opinię. Wiem, ze nie każdemu chce się wyrazić ją obszernie. Dlatego chciałabym poprosić, żeby każdy kto czyta napisał chociaż jedno słowo, typu "czytam", czy cokolwiek.To na prawdę motywuje :)
DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERDUCHA <3